Alchemia sufich

sufiAlchemikom chodziło o złoto. Niską, mało cenną materię pragnęli oni oczyścić i przekształcić w najszlachetniejszy metal, czyli w złoto, które chyba wszędzie i zawsze było symbolem nieśmiertelności. W tym celu przy pomocy ognia wykonywali różnego rodzaju operacje na surowych minerałach, pragnąc, aby one dojrzały. Operacje te utożsamiano z torturami minerałów, z ich śmiercią i zmartwychwstaniem. W ich wyniku niska, grzeszna materia była przekształcana w złoto – substancję doskonałą, nie należącą już do tego świata, lecz do „tamtego”– do świata bogów.
Tortury, śmierć i zmartwychwstanie to główne elementy obrzędu inicjacji – obrzędu, w którym chodzi o to, aby umrzeć na niższym poziomie egzystencji i odrodzić się na wyższym.
Także droga mistyków jest inicjacją, a to, czego na niej doświadczają, przyrównują bardzo często do alchemii. Podobnie rzecz ma się w sufizmie.
Złoto ma kolor złoty i jest metalem słonecznnym, świetlistym. Dla sufich zaś Bóg jest jak słońce, jest światłością. Celem sufiego jest zjednoczenie z Bogiem, powrót do Niego. Ale, aby do Niego powrócił, aby się z Nim zjednoczył, najpierw musi się do Niego upodobnić. Jego serce musi stać się czyste i szlachetne niczym złoto.
Przemiana w złoto to tylko jeden z wielu obrazów, jakich używają sufi, kiedy mówią o duchowym dojrzewaniu człowieka. Ludzkie serce przypomina czarny kamień, który musi przemienić się w cenny metal. Jest takie z powodu ego, a dokładniej z powodu nafs. Nafs jest najniższą duszą człowieka, duszą, która wzbudza w nas wszelkie niskie instynkty, żądze, pragnienia, która skłania nas ku złu.
Walka z nafs jest obowiązkiem człowieka, ponieważ nafs to jego najgroźniejszy wróg. Jest on naszym osobistym szatanem, który ciągle nam towarzyszy, uniemożliwiając zobaczenie rzeczy takimi, jakimi są. Trzeba z nim walczyć, aby go ujarzmić. To długa i bardzo trudna walka, ponieważ ten szatan jest nie tylko bardzo silny, ale również niezwykle przebiegły. Zapytano raz Mahometa: „Jak tam twój szatan?” Odparł: „Stał się muzułmaninem i robi to, co mu każę.” O to tutaj chodzi. Chodzi o to, aby wyzwolić się spod władzy ja i okiełznać je na tyle, aby nam służyło.
Sufi walczy z nafs na swojej drodze do Boga. Jest to droga miłości: człowiek jest kochającym, Bóg – Ukochanym, a między nimi jest miłość. Ona prowadzi człowieka. Ale nie tylko. Nie jest to bowiem taka miłość, o jakiej myślimy.
Po pierwsze, nie jest to miłość łatwa. Sufi mówią, że miłość nie jest zajęciem dla ludzi słabych, lecz dla odważnych, dla bohaterów. Droga miłości jest bardzo niebezpieczna i trzeba na niej zginąć. Innego wyjścia nie ma. Miłość to ogień, który wszystko trawi. W tym ogniu musi być hartowane serce człowieka, aby zostało w nim wypalone wszystko to, co złe. Ten ogień oczyszcza czarny kamień serca, przekształcając go powoli w cenny metal – w złoto. To jest właśnie alchemia miłości – bolesny proces, który wymaga trzech rzeczy: czasu, cierpliwości i cierpienia. Te trzy składniki są niezbędne. Jeśli ktoś chce stać się złotem szybko i bezboleśnie, stanie się złotem fałszywym.
Alchemikiem – tym, który rani, zadaje ból, cierpienie i pali ogniem – jest Ukochany, czyli Bóg, tożsamy z miłością. Alchemik jest okrutny i nie zna litości, ale to tylko pozory, ponieważ zadaje kochającemu cierpienie dla jego dobra. W tym okrucieństwie ukryta jest Jego łaska. Kochający, wiedząc o tym, poddaje się cierpieniu, a nawet znajduje w nim przyjemność i sam go poszukuje. W ten sposób czarny kamień jego serca staje się powoli złotem. Skarb, który jest w nim ukryty, zostaje przed nim odkryty. Skarbem tym jest Bóg, który powiedział o sobie: „Jestem ukrytym skarbem i pragnę zostać odnaleziony.”

Albert Kwiatkowski
www.literaturaperska.com  
   

 

Książki Tytuły Zapowiedzi Autorzy

Skocz na górę

Newsletter

Zapisz się